Pffff, wiedziałam, że mi kupi 😛 Po prostu wiedziałam, zresztą pisałam już o tym. Co takiego mi kupił? No a co miał kupić?
Przyszedł do domu z tajemniczą miną i jeszcze bardziej tajemniczym pudłem.
– Proszę moja kosmiczna kobieto, to dla ciebie.
– Dlaczego kosmiczna? – zapytałam zdziwiona. Różnie mnie nazywał, były wszystkie żabki, kotki, ptaszki, ropuszki, żmije jadowite i parę innych jaszczurek, ale czegoś takiego jeszcze nie słyszałam.
– Otwórz to zobaczysz.
– Mam się bać?
– No ja na twoim miejscu bym się bał. Chociaż nie, to ja powinienem się bać, bo teraz będziesz spędzała z nim więcej czasu niż ze mną. Może ja go jednak oddam?
– Z nim???
– No rozpakuj wreszcie, na co czekasz?
No to rozpakowałam. Co było w tajemniczym pudle? Oczywiście mikser planetarny! To stąd ta kosmiczna kobieta! On jednak jest złośliwy. Ale co tam, złośliwy nie złośliwy, sknerą nie jest, w końcu mógł mi kupić jakiś tani blender na wyprzedaży, a tu proszę, najnowszy model w dodatku w najnowszej technologii. Nie no, zaraz, blendera kupić nie mógł, to w końcu od robota planetarnego wszystko się zaczęło. Dobra, nieważne, tak czy siak piękny planetarny stoi sobie na honorowym miejscu w kuchni a ja się zaczynam zastanawiać do czego właściwie mogę go użyć. I czy to naprawdę był taki dobry pomysł? Nie no, robot jak marzenie cudo normalnie. A ile bajerów dodatkowych ma! Różnych mieszadeł, dzbanków, wiatraczków, noży, chyba miesiąc będę czytała instrukcję. No i śliczny jest niesamowicie, taki akurat pod kolor kuchni. I niech nikt mi nie próbuje wmawiać, że to nie ma znaczenia, wygląd też jest ważny, nie ma to tamto.
– Piękny jest! – wyrwało mi się.
– Eejj, bo będę zazdrosny!
– Nie musisz, ty też jesteś piękny.
A potem zrobiliśmy sobie pierwszy domowy deser lodowy. Warto było dać się publicznie ośmieszyć.